Była dziewczyna o imieniu Amanda. Amanda była zwykłą dziewczyną.Ubierała się
skromnie i się nie malowała. Miała 17 lat. Uczęszczała do
liceum. W szkole nie miała żadnych przyjaciół. Była wyśmiewiskiem
w szkole, lecz na to nie zwracała uwagi. Żyła normalnie.Mieszkała z
z ojcem. Matka Amandy zginęła 5 lat temu w wypadku samochodowym.
Dziewczyna strasznie przeżyła śmierć matki. Uczyła się bardzo dobrze.
Nie miała żadnych problemów w szkole. Nie dawno zapoznała
chłopaka o imieniu Olaf, gdy dawał mu korepetycje z matematyki.
Pewnego dni gdy Amanda wychodziła ze szkoły przyjaciele Olafa
mieli z niej niezła polewkę. Olaf nie wytrzymał tego i staną po jej
stronie. Obronił Amandę. Kilka dni temu dziewczynie wyznał miłość.
Byli ze sobą już miesiąc. Gdy wracali z kina Amanda miała dla swojego
chłopako coś ważnego do powiedzenia.
-Muszę ci ci coś powiedzieć. - Powiedziała ze smutkiem Amanda.
-Słucham cię kochanie.- Odpowiedział Olaf patrząc na Amandę.
-Mam białaczkę.
- Heh to jakiś żart?- Zdziwił się Olaf.
-To nie jet żart. Leki przestały działać i lekarze dali mi dwa lata życia.-
Odpowiedziała z płaczem i uciekła. Chłopak codziennie spędzał z nią czas.
Byli ze sobą dwa miesiące. Amanda trafiła do szpitala. Lekarze powiedzieli
że ma jeszcze miesiąc życia. Szybko zleciał ten miesiąc. A Amanda już nie
żyła. Olaf zawsze wracając ze szkoły zachodził na cmentarz, siadając obok
jej pomnika i opowiadał jak mu miną dzień. Potrafił siedzieć przy jej grobie
kilka godzin.
CHUDA
Chuda!!!!! ;-)
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuń